Z wyjaśnień składanych przez oskarżonego można jedynie domyślać się, że źródłem jego życiowych problemów stało się fałszywe oskarżenie o nieobyczajność i o nielojalność polityczną, chociaż wstrząs polityczny przeżył tylko raz, kiedy młodociany prowokator i szantażysta obwinił go o malowanie na murach niecenzuralnych haseł podważających podstawy ustroju, podczas gdy w rzeczywistości Staruszek z pasją je zamazywał i wyskrobywał. Największy żal oskarżony ma o to, że postawiono go przed sądem na podstawie zeznań małych dzieci, dziewczynek - przez pół wieku był nieskazitelnym obywatelem, a teraz Wysoki Sąd gotów jest dać wiarę małym intrygantkom. Toteż chciałby odbyć "spowiedź generalną z całego żywota", aby wszyscy mogli poznać prawdę. Śmieszny Staruszek ze wstydem przyznaje się do swojej namiętności do słodyczy, swego łakomstwa i do tego, że się rumieni i zawsze wszystkich przeprasza. Około czterdziestki zauważył, że pewne drogi w jego życiu zamknęły się nieodwracalnie. "Ten dzień, w którym zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będę Napoleonem, był w moim życiu chyba najważniejszym dniem. Potem zaczęła się już tylko wegetacja". Pośród miliardów ludzi na planecie nie znalazł ani jednej bliskiej istoty. Zaczął gromadzić rzeczy, ale skromne warunki mieszkaniowe zmusiły go do rezygnacji z kolekcji. Nie rozumie, komu to przeszkadzało, że za własne pieniądze kupował sobie lalki i bawił się nimi, ubierał, rozbierał, uczył różnych sztuk, aż wreszcie najładniejszej lali wyrwał ręce i nogi, kadłubek wrzucił do pieca, a resztę laleczek poprzybijał gwoździami do stołu. Przecież nikogo to nie zabolało. Zresztą dzieci wyprawiają dużo gorsze rzeczy. Chłopak rodzonej matce urżnął głowę jak kurze i wystawił tę głowę na parapecie, chcąc ukarać mamusię, bo mu nie dała pieniędzy na kino. "Teraz wszystko się pokiełbasiło w ludzkich głowach i na całym świecie". Bandyta morduje porządnego człowieka, wsadzają go do więzienia, rodzina przysyła mu paczki żywnościowe, ma masę wolnego czasu, filmy mu pokazują, tymczasem porządni ludzie są tak zapracowani, że zjedzą byle co, byle jak i pracują czasem przez 12 godzin na dobę, z wrzodem w żołądku albo na dwunastnicy... Oskarżony przyznaje się, że dziewczynkę, która mu szczególnie dokuczała, wziął na kolano i wlepił jej kilka klapsów, po ojcowsku. Ale 10-letnia istotka wcale nie jest taka bezbronna i słaba, jak wszyscy sobie wyobrażają. Naderwała Śmiesznemu Staruszkowi ucho i ugryzła go w palec, a lekarz, zamiast urzędowo spisać uszkodzenia ciała, potraktował go jak człowieka niespełna rozumu. Staruszek ostro przeciwko temu protestuje. Nie jest chory na umyśle ani nie jest zboczeńcem. Oskarżenia smarkuli są pospolitym kłamstwem. Sprawiedliwości gotów jest dochodzić choćby na tamtym świecie. Długi monolog o przegranym życiu - z rzadka przerywany kwestiami nader atrakcyjnego Wysokiego Sądu i pytaniami równie ładnej Ławniczki, wyraźnie podekscytowanej domniemanymi występkami oskarżonego - biegnie meandrami, z licznymi dygresjami na temat rzeczywistości, tak jak postrzega ją Śmieszny Staruszek. W odautorskich uwagach nt. realizacji sztuki Tadeusz Różewicz napisał: "Należy unikać wszelkich elementów groteskowych". Rzeczywiście, opowieść Staruszka dowodzi, że życie jest najlepszym reżyserem groteskowych sytuacji. [PAT]
Autor sztuki: Tadeusz Różewicz
Tytuł oryginalny: „Śmieszny staruszek” (1963)
Produkcja: 1997
Premiera TV: 5 marzec 1998
Reżyseria:
Muzyka:
Obsada:
Śmieszny staruszek; w czołówce zdziecinniała forma pisowni imienia aktora: "Wojtek"
Sędzia
Ławnik I
Ławnik II
Obrońca
-
- Śmieszny staruszek (1971) Teatr TV, reż. Helmut Kajzar
04.190424
(POL) polski,
- BRAK ILUSTRACJI -
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz